sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 48

I'm FourFiveSeconds from wildin'
And we got three more days 'til Friday
I'm tryna make it back home by Monday, mornin'
I swear I wish somebody would drunk
Ooh thats all I want

Weszliśmy do mieszkania i od razu wzięliśmy się do pracy. Michał zabrał się za zrobienie zakupów, a ja za odkurzanie. Włączyłam muzykę. 
- My Słowianie wiemy jak użyć mowy, wiemy jak poruszać tym co mama w genach dała.. - śpiewałam na całe mieszkanie. 
Kiedy tak trzęsłam tyłkiem usłyszałam za sobą czyjś śmiech.
- No brawo, tańczysz tak samo jak wtedy gdy byłaś mała.- śmieje się mój brat. 
- Janek? Justyna? Co Wy tu robicie? - spytałam i po chwili tonęłam w uściskach.
- Słyszeliśmy że rodzice przyjeżdżają, to i my postanowiliśmy Cię odwiedzić. Przeszkadzamy? - spytała bratowa. 
- Nawet tak nie mów. Wchodźcie dalej. Napijecie się czegoś? - spytałam prowadząc ich do salonu. 
- Ja kawę.- odparł mój brat szeroko się uśmiechając. 
- Dwie kawy prosimy.- powiedziała Syśka. 
- Się robi.
Poszłam do wyspy kuchennej i nastawiłam wodę. 
- Kochanie, już jestem. Nie było tej Twojej cisowianki niegazowanej więc wziąłem żywiec, może być? - krzyczał Michał z korytarza. 
- Okej okej. Właź mamy gości. 
- Twoi rodzice już przyjechali? - spytał wchodząc głębiej do mieszkania. - O cześć. Dawno się nie widzieliśmy. - dodał nieśmiało podając rękę mojemu bratu.
- No witaj. Nie wiedziałem że jesteście razem.- powiedział lekko zmieszany Janek. 
- Jakbyś się częściej odzywał, to byś wiedział.- syknęłam w jego kierunku. - Wy się chyba nie znacie. To jest Justynka moja kochana bratowa, a to jest Michał moja druga połówka. - dodałam uśmiechając się lekko.
Michał podał jej rękę, a ta przytuliła go zadziwiając tym Kubiaka. 
- Witamy w rodzinie - wyszczerzyła się do niego, na co mój brat wywrócił oczami. - Ale uważaj, jak coś jej zrobisz nie będę już taka miła. 
- No i czego go stresujesz? - zapytałam ze śmiechem.
- To może ja przyniosę tą kawę bo słyszę że się chyba zagotowała woda. - powiedział Misiek.
Po czym pocałował mnie w czoło i poszedł. 
- Zrób tak jeszcze raz, a wydrapię Ci te oczka. - warknęłam w stronę brata. 
- O co Ci chodzi? - burknął.
- Widziałam to. Kocham go i musisz go zaakceptować. - powiedziałam już spokojniej.
- A co na to Alek lub Krzysiek? - łapał się ostatniej deski ratunkowej. 
- Żartujesz?! Są zachwyceni że znów jesteśmy razem. - uśmiechnęłam się lekko.
Westchnął głęboko. Chciał coś powiedzieć ale w pomieszczeniu znów pojawił się mój mężczyzna. 
- Tak w ogóle to gratuluję ostatniego spotkania z Zaksą. Brawo, oglądałem. - uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
- O proszę cóż za znienackość.- powiedział z wielkim bananem mój chłopak. - Dzięki.
- Chyba znienackowość.- odparł ze śmiechem mój brat.
- Ja pierdole. Ile lat jesteście polakami? - zapytałam słuchając tych bzdur.
- Nie wiecie że w języku polskim jest takie słowo jak zaskoczenie? - dodała Justyna.
- Jest takie słowo? - spytał mój brat robiąc minę mniej więcej wyglądającą tak  " :O "
- No co za niespodziewatość.- powiedział Michał i wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem, a chłopcy przybili sobie głośną piątkę.
Posiedzieliśmy tak jeszcze chwile i zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Oho gestapo przyjechało. - zaśmiał się Janek po czym oberwał w potylicę od swojej żony.
Wstałam z miejsca, poczochrałam włosy Miśkowi który oczywiście się oburzył że " zrujnowałam mu jego nowy image" i ruszyłam utworzyć.
- Mamcia, tata - krzyknęłam i w oboje mocno się wtuliłam.
- Cześć kochanie, aleś Ty schudła. Rany boskie. Iwona przestała Cie karmić? - zaczęła nadawać moja rodzicielka.
- Baśka daj jej spokój. Wyglądasz pięknie córcia. - powiedział mój tata i pocałował mnie w czoło.
Zaprosiłam ich do salonu gdzie siedziała reszta. Michał wstał i podszedł do mnie.
- Mamo, tato  To jest Michał mój chłopak. Michaś to są moi jakże wspaniali rodzice.
- Miło mi państwa poznać. Witam. - powiedział Kubiak i jak prawdziwy dżentelmen pocałował moją mamę w rękę, a tacie uścisną dłoń.
 - Słyszałam o Tobie wiele dobrego - powiedziała moja mama szeroko się do niego uśmiechając.
- Cokolwiek ona - tu wskazał na mnie - powiedziała państwu o mnie, na pewno kłamała. - Odparł śmiejąc się.
- Cholera, a już myślałem że jakiś fajny zięć się trafił, no ale skoro kłamała to pewnie jakiś sztywniak. - powiedział cicho mój tata usilnie próbując zachować powagę.
Michałowi lekko zszedł uśmiech z twarzyczki. Na co całą rodziną wybuchnęliśmy śmiechem.
- Skarbie, nie stresuj się .- powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.

******
Wydaje mi się że jest dłuższy niż inne ale to pewnie tylko mi się wydaje :D
Dziękuje za wszystkie wyświetlenia <3
Jest Was ponad 21 000!!!!!! 
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Jeśli czytacie, zostawcie po sobie choć mały komentarz. To jest bardzo motywujące do dalszej pracy. Bo nie wiem czy mam pisać dalej czy zakończyć już to opowiadanie. 
Całuję mocno,
Rudzielec <3

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 47.

Obudziłam się wtulona w miłość mojego życia. Oddychał miarowo i czułam na sobie jego wzrok. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się i powiedział.
- Dzień dobry kochanie.- pocałował mnie w nos.
- Mmm.. Tak mogę się budzić zawsze. - powiedziałam i musnęłam jego usta.
- W takim razie. Zamieszkaj ze mną.- ożywił się od razu.
Patrzyłam na niego chcąc sprawdzić czy sobie ze mnie żartuje czy mówi to serio.
- Nie uważasz że to za szybko? - spytałam niepewnie zagryzając niepewnie wargę.
- Wcale. Kocham Cię dokładnie od siedmiu lat, dwóch miesięcy, czternastu dni i ośmiu godzin z minutami.Chcę się budzić przy Tobie , patrzeć jak przeżywasz wstawanie do pracy, robić Ci śniadania i być przy tym jak zasypiasz. Chcę być w każdym aspekcie Twojego życia. Zaczynam za Tobą tęsknić nawet kiedy śpisz tuż obok mnie. I nie,nie uważam że to za szybko.- mówił to patrząc mi prosto w oczy. 
- Jak ja Cie kocham. Zgadzam się.- powiedziałam i go pocałowałam.
- Dziękuję.- odparł jakby z ulgą.
Poleżeliśmy jeszcze jakiś czas, po czym on zaczął wstawać.
- Mamy dziś wolne więc zostajesz w łóżku, a ja Ci zrobię śniadanko.- powiedział i pocałował mnie w czoło.
- Och panie Kubiak bo się przyzwyczaję.- uśmiechnęłam się szeroko kiedy patrzyłam jak tanecznym krokiem ubiera bokserki i kieruje się do drzwi. 
- Ale poczekaj tu kocie. - poruszał charakterystycznie brwiami, pokręcił tyłkiem w tylko dla siebie znanym rytmie. 
Zaśmiałam się na to , rzuciłam w niego poduszką i krzyknęłam.
- Szejk as kochanie. 
- Dla Ciebie zawsze. - wysłał mi buziaka i poszedł do kuchni. 
W czasie kiedy on tworzył dla mnie żarło, do mnie zadzwonił telefon. 
- Witam mojego kochanego bff!- zawołałam wesoło.
- Teraz kochanego, a wcześniej nawet się nie odzywałaś. - usłyszałam Oliega.
- Przepraszam ale tyle się działo.
- No to opowiadaj.
Pogadałam z nim chwilę gdy do sypialni w końcu wszedł mój chłopak. Pożegnałam się z przyjacielem i odłożyłam telefon na szafkę.
- A co to za pyszności? -spytałam śmiejąc się. 
- To tylko ja. A no i śniadanko.- odparł szczerząc się.
Zabrałam się za gofry które dla mnie zrobił i popijałam moim ulubionym sokiem pomarańczowym.
- Mmm. Pamiętałeś, że kocham sok pomarańczowy. - powiedziałam i pocałowałam go.
- A to za co? 
- Za wszystko. - odparłam.
Spojrzał na mnie swoimi jakże pięknymi niebieskimi oczkami. I kiedy chciał coś rozdzwonił się mój telefon.
- Halo.
- Cześć córcia.
- Mamuś! No hej . Coś się stało że dzwonisz? - spytałam mając już czarne myśli.
- Nie, spokojnie. Chciałam Ci tylko powiedzieć że planujemy Cię dziś odwiedzić z tatą.
- Ale że dziś? O której?
Pogadałyśmy jeszcze chwilę ustalając że powinni być u mnie na wieczór. Pożegnałam się grzecznie i odłożyłam telefon.
- Michale, synu Jarosława Kubiaka. Nadszedł czas. - zaczęłam z powagą.- Czas.. by się ubrać. Czas.. byś pomógł mi w ogarnięciu mieszkania. Czas.. byś poznał moich rodziców. Czy jesteś na to gotowy?
- Nie wiem czy jestem godzien.- powiedział równie poważnie i skinął lekko głową.
Po chwili ciszy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
- Dobra kocie, śniadanko było pierwsza liga ale czas się ogarnąć. Idę pod prysznic.
- Ok to ja tu trochę ogarnę. - powiedział i cmoknął mnie w polik.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wzięłam szybki prysznic, posmarowałam ciało balsamem i wyszłam owinięta ręcznikiem.
- Skaaarbie, a może zostaniemy dziś w domu? - wymruczał mi do ucha Kubiak stając za mną.
- Noł łej - cmoknęłam go w nos.
Ubrałam się szybko i od razu pojechaliśmy do mnie. Śpiewaliśmy piosenki w drodze do mieszkania.

******
Tum turum..
Jestem, mam nadzieje że jeszcze ktoś to czyta :)
Dziękuje Wam za wyświetlenia.
Kochani, piszcie co sądzicie o rozdziałach.
Czytasz+Komentujesz= Motywujesz
Kisses,
Rudzielec

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 46

Siedzę właśnie na lotnisku. Długo nad tym myślałam i postanowiłam wyjechać. Tak, wiem. Uciekam,  nie chcę ranić ich obydwu. Michał do mnie ciągle dzwonił, chciał nawet przyjechać ale mu nie pozwoliłam. Paul także dawał o sobie znać. Weronika nie umiała mi pomóc. Największą radość dawała mi zabawa i opieka nad Zosią i Fabiankiem. Pocieszne dzieciaki. Trzymam w jednej ręce kubek gorącej kawy, a w drugiej telefon. Zastanawiam się czy powiadomić ich o mojej decyzji. Wiem że na to zasługują ale nie jestem pewna czy mam w sobie na tyle siły.
- Raz się żyje- powiedziałam sobie w duchu.
Najpierw zadzwoniłam do Paula. Odebrał po kilku sygnałach.
- Natalia?- zaczął zdyszany.
- Przepraszam, przeszkodziłam Ci w czymś?
- Nie, skądże. Coś się stało że dzwonisz?
- Tak. Wyjeżdżam. Chciałam Cie za wszystko przeprosić. Wybacz że nie mam tyle odwagi by spojrzeć Ci prosto w oczy. Mam nadzieje że będziesz szczęśliwy.- powiedziałam ze łzami w oczach i rozłączyłam się.
Zebrałam się na odwagę i wybrałam numer Michała.
- Mała? Co się stało?- spytał od razu odbierając.
- Michał ja.. wyjeżdżam.
- Co?! Gdzie jesteś?
- Jestem na Okęciu. Proszę, nie utrudniaj tego.
- Siedź tam i się nie ruszaj! Jadę! -krzyknął.
- Michał...- zaczęłam ale odpowiedział mi odgłos zakończonego połączenia.
Spojrzałam na zegarek. Lot miałam za jakąś godzinę. Wiedziałam że nie zdąży tu przyjechać w tak krótkim czasie. Jednak nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się myliłam, ponieważ już po pół godziny słyszałam jak krzyczy do mnie z końca korytarza.
- Natalka! - podbiegł do mnie, wziął na ręce i mocno mnie pocałował.
W tym pocałunku poczułam tęsknotę, miłość i smutek.
- Błagam, nie zostawiaj mnie! Kocham Cię! Zrobię dla Ciebie wszystko tylko błagam, nie jedź.- mówił drżącym głosem, a w oczach zbierały mu się łzy.
- Michał.. Ty masz rodzinę. Nie chcę tego psuć. Proszę , wracaj do rodziny. - powiedziałam, a po twarzy spływały mi słone krople.
- Spójrz mi prosto w oczy i powiedz że mnie nie kochasz, a to zrobię.
Otworzyłam usta, lecz po chwili znowu je zamknęłam i spuściłam głowę w dół.
On chwycił mój podbródek tak bym na niego patrzyła i pocałował mnie delikatnie,a zarazem namiętnie.
- Monika powiedziała mi że widzi jak się zachowuje od naszego spotkania i sama się domyśliła że coś między nami zaszło. Nie robiła mi żadnych problemów tylko powiedziała mi jedno zdanie " Idź i ją zdobądź".  Dlatego proszę Cię! Nie zostawiaj mnie! - patrzył na mnie z nadzieją w oczach.
Uśmiechnęłam się lekko, pogładziłam go po twarzy i powiedziałam :
- Nigdy nie przestałam Cię kochać. Tak bardzo tęskniłam..
- Zawsze byłem blisko. Zawsze będę!
Przytuliłam go mocno i staliśmy tak przez chwilę.
- To znaczy że zostajesz?- spytał patrząc mi w oczy.
- Teraz to Cię nie zostawię! - odpowiedziałam i puściłam mu oczko.
 Michał z radości krzyknął głośno i wziął mnie na ręce po czym zaczął się kręcić w kółko. Robił to dopóki nie usłyszeliśmy owacji. Kiedy się zatrzymał okazało się że zebrało się przy nas sporo ludzi i nam klaskali. Ja jak to ja zrobiłam się czerwona i schowałam się za Miśka, natomiast on ukłonił się i strzelił swój firmowy uśmiech. Odwrócił się do mnie i powiedział.
- Chodź piękna, wracamy do domu!
I jak gdyby nigdy nic pocałował mnie w czoło, zgarnął ręką moją walizkę i odjechaliśmy w stronę zachodzącego słońca. A tak serio to pojechaliśmy do Żor. Mówił że Moniki już nie powinno być.
Jadąc co chwilę spoglądałam w jego kierunku. W oczach miał tak silny blask, na ustach uśmiech. Wiedziałam że to jest to. Jak to mówią stara miłość nie rdzewieje.

****
Coś dłuższego po mojej nieobecności. Miałam wenę i myślę że nie jest tak zły ten rozdział.
Mam nadzieję że nie straciłam czytelników!
Kocham Was,
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz!!
Kisses,
Rudzielec



piątek, 10 października 2014

Ogłoszenie.

Drogie czytelniczki,
Przepraszam ale jestem zmuszona zawiesić pisanie bloga na czas nieokreślony.
Mam kompletny rozpierdol w głowie i nie potrafię sklepać porządnego zdania. 
Obiecuję, że kiedy się już ogarnę wrócę do pisania! 
W razie jakichkolwiek pytań możecie mnie znaleźć na stronce Matt za piękny na ten świat
Do napisania,
Rudzielec.
P.S. Kocham Was.

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 45.

Z punktu widzenia Michała.
Siedziałem w domu i piłem już kolejne piwo. Monika pojechała z małą do matki. W sumie to dobrze i tak nie ma ze mnie żadnego pożytku. Od tego feralnego pocałunku nie mogę przestać myśleć o tej drobnej rudowłosej. Jej usta idealnie pasują do moich. Całkiem pogubiłem się w tym wszystkim.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem dobrze znany mi numer.
Po kilku sygnałach odebrała.
- Michał?
- Tak ,to ja.
- Coś się stało?- spytała wzdychając.
- Nie, lubię słuchać Twojego głosu. Nie mogę przestać o Tobie myśleć.
- Michał, proszę. Nie pomagasz mi. - mówiła z łamiącym się głosem.
- Proszę Cię. Nie płacz. Nie chcę byś cierpiała. Ja Cie..
- Nie mów tego- przerwała mi, kiedy chciałem wyznać jej swoje uczucia.
- Nie uciekniemy przed tym. Wiem że nie jestem Ci obojętny, Ty mi tym bardziej.
- Michał, Ty masz narzeczoną i córkę, ja mam chłopaka.
- Ale Ty nic do niego nie czujesz!- podniosłem lekko głos.
- Przestań.. Czy Ty jesteś pijany?- w końcu skapnęła się że coś jest jednak na rzeczy.
- Jaki pijany? Ledwo dwa piwa wypiłem. No może cztery.. ewentualnie osiem.
- Proszę Cię idź spać. Porozmawiamy jutro ale jak będziesz trzeźwy.Okey? - powiedziała spokojnie.
- Okey.
- Okey.
- Przestań ze mną flirtować.- powiedziałem ze śmiechem.
Usłyszałem jej jakże cudowny śmiech, którego tak dawno nie słyszałem.
- Śpij dobrze Misiek. Dobranoc.
- Dobranoc piękna. - wymruczałem i czekałem aż się rozłączy.
Ciągle słyszałem jej oddech.
- No rozłącz się w końcu! - powiedziała.
- Nie Ty się rozłącz.
Usłyszałem po drugiej stronie płacz jakiegoś dziecka.
- O cholera Zosia! - powiedziała Natka.
- Coś się stało?
- Zocha mi z łóżka zleciała bo śpi ze mną. Dobra muszę ją jakoś pocieszyć. Idź spać Misiek.
- A mnie kto pocieszy? Mi też jest smutno.
- Dobranoooc!- powiedziała i się rozłączyła.
Westchnąłem i postanowiłem zrobić tak jak mi kazała. Wziąłem szybki prysznic i rzuciłem się na łóżko. W momencie zasnąłem.

Z punktu widzenia Natalki.
Kiedy udało mi się uspokoić małą nie chciała zasnąć. 
- Ciocia opowiedz mi bajkę.- prosiła.
Kiwnęłam głową, ułożyłam ją wygodnie i przytuliłam do siebie. 
- Dawno, dawno temu. Za górami i lasami żyła sobie królewna. Przyjaźniła się z krasnalami i kochała malować. Pewnego dnia kiedy spacerowała po lesie potknęła się o gałąź drzewa i o mało się nie wywróciła. W ostatniej chwili złapał królewicz który akurat pędził do zamku. Królewna zakochała się w królewiczu. Obiecał jej że spotkają się o północy na polanie niedaleko królestwa. Kiedy królewna przyszła na spotkanie, królewicz był już z inną królewną. Dlaczego? Bo życie to nie jest bajka.- zakończyłam swoją opowieść zapominając że opowiadam to dziecku.
Kiedy popatrzyłam w jej stronę ona smacznie spała. W tej samej chwili otworzyły się drzwi mojej sypialni. Za nimi stała Weronika z butelką wina i machała nią w moim kierunku. 
"Odkleiłam" się od Zośki i poszłam za kuzynką do salonu. Spojrzałam na zegarek była już jedenasta w nocy. 
- No to opowiadaj o tym królewiczu.- powiedziała kiedy usiadłyśmy na podłodze tak jak miałyśmy w zwyczaju.
Westchnęłam i zaczęłam mówić. Opowiedziałam jej wszystko.Od początku czyli jak się poznaliśmy. 
- ... No i nie wiem już co robić. Mam cholerny mętlik w głowie.- zakończyłam swój monolog ze łzami spływającymi po policzkach.
Weronika przytuliła mnie od razu i wytarła moją twarz dłońmi. Spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała.
- Po pierwsze nie płacz. Po drugie dobrze wiesz że zjebałaś tym pocałunkiem, prawda? Ale teraz to nie jest ważne. Musisz zdecydować coś. 
- Wera ale on ma narzeczoną i córkę. Nie mogę rozbijać rodziny. 
- Kochanie, skoro on Cię kocha.. to już chyba nie można mówić o rodzinie. 
- Nie mogę zostawić Paula. Kocham go, on nie zasługuje na coś takiego. Ech najlepiej by było jakbym wyjechała.
- Hmm.. A może to nie jest głupi pomysł. Na jakiś czas. - powiedziała niepewnie.
- Myślałam że powiesz " Nie powinnaś uciekać...bla bla.. tak nie można". Ale też myślę że powinnam stąd wyjechać. 
****
Hej! Zbliżamy się do końca i teraz mówię serio! Naprawdę Was kocham za te komentarze, wyświetlenia <3
Czytasz+Komentujesz=Motywujesz
Kisses,
Rudzielec

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 44.

Iwona posiedziała u mnie do wieczora. Próbowała mi jakoś pomóc, radziła mi od zostawienia Paula i rzuceniu się na Michała , do zakończenia tej znajomości i spłodzeniu małych Lotmanów. No trzeba jej pogratulować pomysłowości. Zaczęłam nawet rozważać ucieknięcie w pizdu. I szczerze mówiąc jest to cholernie kusząca opcja. Z takimi myślami zasnęłam. 
Obudziłam się jakoś po ósmej, Paula już nie było w łóżku. Słyszałam lejącą się wodę więc drogą dedukcji (tak znam takie trudne słowa) wywnioskowałam że bierze prysznic. Tak, ja i moja inteligencja. Powiedziałam mu wczoraj że jadę do Weroniki, oczywiście nie był zadowolony z tego powodu ale nie robił mi problemów. Miałam co prawda wyrzuty sumienia że stawiam go w takiej sytuacji, no ale musiałam coś wymyślić, bo tak jak było być nie mogło.
Spakowałam jakieś ciuchy, nawet zbytnio nie patrzyłam co pakuje.Zjadłam szybkie śniadanie, wypiłam szklankę soku pomarańczowego jak miałam w zwyczaju i poszłam się szybko ogarnąć do łazienki.Ubrałam się w dresy i zwykłą bokserkę, uczesałam koka i lekko się pomalowałam. Wyszłam z łazienki i swoje kroki skierowałam do salonu gdzie siedział mój mężczyzna.Pocałowałam go na pożegnanie i chwyciwszy swoje rzeczy, wyszłam z domu.  Postanowiłam że pojadę pociągiem. Do Katowic to około 3 godziny jazdy samochodem. Z peronu miał mnie odebrać mąż mojej kuzynki Teddy. Niestety był niepocieszony wiadomością że z walizką nie zmieszczę się na motor. Soł sed - jakby to powiedział Igła. Po kilku minutach czekania.. ta jasne po kilku. Po półgodzinie czekania w końcu zjawił się mój pociąg. Weszłam więc do niego i skierowałam się w stronę mojego przedziału. 
W środku siedziała jakaś starsza kobieta i młody chłopak. Przywitałam się grzecznie i walnęłam na wolne miejsce. Wyciągnęłam moją aktualną lekturę którą była książka zatytułowana " Hopeless" i zaczęłam czytać. Po jakichś dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Pani Szymańska! Gdzie się pani do cholery podziewa?- usłyszałam zdenerwowany głos Alka.
- Alek kochanie, nie spinaj się tak bo Ci coś pęknie i grać nie będziesz mógł.- powiedziałam uśmiechając się szczerze usłyszawszy jego głos.
- Dobra, dobra. Ty mi tu nie pierdol tylko mów gdzie jesteś? I czemu Paul taki struty jest? 
- Nie klnij bo powiem Natalce! Jadę na jakiś czas do Katowic. - odpowiedziałam wzruszając lekko ramionami. 
-Ok, bądź tam grzeczna i odzywaj się do brata, tak? 
- Oczywiście, kocham Cie. - powiedziałam i cmoknęłam do słuchawki.
- No ja Ciebie też. Trzymaj się malutka.- powiedział i się rozłączył.
Spojrzałam na telefon. Zero wiadomości, zero nieodebranych połączeń. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i przymknęłam oczy. Było mi tak błogo kiedy w pewnej chwili poczułam jak ktoś dotyka mojej nogi. Zerwałam się momentalnie. Okazało się że była to ta kobieta. 
- Przepraszam, jesteśmy już w Katowicach. - powiedziała uśmiechając się delikatnie.
Podziękowałam uśmiechem, zgarnęłam torby i wyszłam na peron. Czekał już tam pan Błażusiak.
- Cześć mała - powiedział i mocno mnie przytulił. 
- Cześć Teddy. Fajnie Cię widzieć.- powiedziałam i uśmiechnęłam się w jego kierunku.
- Chodź bo Wera i potwory czekają na Ciebie. 
- Jak tam ostatni wyścig? -spytałam.
- A dziękuje, dobrze. Trzeci byłem. - odpowiedział dumnie.
Na tego typu rozmowach zleciał nam czas dojazdu do domu. Kiedy dojechaliśmy w końcu moja kuzynka wyszła z domu by mnie przywitać.
- Cześć kochanie - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- No witaj. Gdzie potwory? 
- Zośka rysuje dla Ciebie laurkę, a Fabian jest jeszcze w szkole.
Kiwnęłam głową i razem z małżeństwem weszłam do domu gdzie zostałam zaatakowana przez małą blondyneczkę.
- Cioocia- krzyknęła i w momencie znalazła się na moich rękach.
- Cześć szkrabie. - powiedziałam i cmoknęłam ją w czółko. - Mam coś dla Ciebie.
- Co masz? - spytała lekko sepleniąc.
Z torby wyciągnęłam pluszowego misia i jej go podałam.
- Podziękuj ładnie Cioci, Zosiu.- upomniała córkę Weronika.
- Dziękuje - powiedziała mała i cmoknęła mnie w policzek.
- Chodź napijemy się kawy.- powiedziała do mnie Werka.
Skinęłam głową rozbierając się. Szwagier zaniósł moje rzeczy do pokoju gościnnego, a my poszłyśmy do kuchni. Rozmawiałyśmy popijając gorący napój gdy dostałam smsa.
" Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Namieszałaś w mojej głowie. M."
Westchnęłam i walnęłam głową o stół.
- Czyli coś się stało -stwierdziła moja kuzynka.
- Eh.. nie pytaj- odparłam.

*****
Dziękuje za wszystkie wyświetlenia, za komentarze i że w ogóle jesteście ze mną! 
Nie wiem ile jeszcze będzie rozdziałów. Strasznie ciężko mi się rozstać z tym blogiem. 
Rozdział dla mojej kochanej W. 
Czytasz+ Komentujesz= Motywujesz.
Kisses, 
Rudzielec.


Czytam i polecam!