- Wyjeżdżam do Anglii.
- Co?!
- Gunwo. Dostałam propozycję stażu w Londynie.
- Ale.. ale.. Nie możesz mnie zostawić! Co z Paulem? Co z rodzicami?- zapytałam ze łzami w oczach.
- Po pierwsze to się ogarnij to tylko rok. Po drugie z Paulem to nie było nic poważnego. Przyjaźnimy się. A rodzice wspierają moją decyzję.
- Tak, jasne rok. Poznasz tam jakiegoś faceta i razem spłodzicie murzyńskie dziecię. Zobaczysz, w gimnazjum się z tego śmiałaś a teraz to może być twoja przyszłość. Tak będzie. Zostawisz i nie będziesz mnie odwiedzać. Zapomnisz. - mamrotałam wszystko co mi ślina na język przyniosła.
Jadzia patrzyła na mnie jak na idiotkę z szeroko otwartymi ustami. Po czym wstała i mocno mnie przytuliła.
- Wiesz że Cie kocham idiotko, tak? Nawet jeśli tak będzie że kogoś poznam, to wrócę tu z tym murzynem i mym dzieckiem. Nie zostawię Cie nawet o tym nie marz. Pamiętasz? Kiedyś mówiłaś że będziesz mieszkać w Rzeszowie, że ja będę do Ciebie przyjeżdżać z moim mężem. My będziemy siedzieć w salonie przy kominku i pić winko, a nasi mężczyźni będą w kuchni robić nam żarło. Słuchaj, obiecałaś? Nie wymigasz się.
Zaśmiałam się na wspomnienie naszego gimnazjum. To było za nami jakby miliony lat świetlnych. Nabijanie się z nauczyciela od chemii który sypał co chwilę jakimiś żałosnymi sucharami i myślał że jest fajny. Albo nasza nawiedzona nauczycielka od polskiego której wręcz nie znosiłam. Pewnie dlatego jestem kiepska z tego przedmiotu. No cóż.
Posiedziałyśmy jeszcze chwilę i zaczęłam się zbierać bo za godzinkę chłopaki mieli trening a ja nawet nie miałam przy sobie potrzebnych do pracy rzeczy. Ucałowałam ją mocno i ruszyłam w stronę mojego maleństwa które stało na parkingu. Ruszyłam w stronę Tesco gdyż przypomniałam sobie że nie mam już ani żelków ani M&M`sów. A że jak to mówi mi Igła i Alek jestem "człowiek wiecznie głodny i łaknący czegoś słodkiego". To jest trochę dziwne gdyż jestem szczupłą osobą, a wpierdzielam więcej niż niejeden osobnik płci męskiej. Nie no bez przesady, siatkarzy nie pobiję. Ruszyłam w bieg pomiędzy półkami z słodyczami. Wzięłam moje słodkości i zatrzymałam się przy półce z alkoholem. Sięgnęłam po dwie butelki słodkiego winka i ruszyłam do kasy. Zapłaciłam, życzyłam miłej kasjerce udanego dnia i ruszyłam do auta.
Włączyłam sobie piosenkę przy której lubię się po gibać. Od zawsze jarałam się Eminemem ale ta piosenka bardzo wpadła mi w ucho. Zostawiłam torby w domu. Wzięłam aparat, torebkę do której schowałam Tigera którego wygrzebałam z lodówki i po jednej paczuszce żelków i moich czekoladowych cukierasków.
Postanowiłam iść pieszo. Nałożyłam moje wielkie słuchawki i ruszyłam. Uprzednio zamykając mieszkanie.
***
Wchodząc na Podpromie przywitałam się z panem Jarkiem, miłym ochroniarzem. Pogawędziłam z nim jeszcze chwilę i ruszyłam dalej. Na trybunach zauważyłam znajomą postać. Postanowiłam do niej podejść.
- Kogóż to moje oczy widzą ? Czyżby to kuzynka mojego brata? - wyszczerzyłam się w jej stronę.
- O rany ale mnie wystraszyłaś. - złapała się za serducho Kama- Słuchaj skoro jesteś siostrą Alka to my jesteśmy rodziną.
- No fakt. Łaa mam siostrę! - wydarłam się po czym zaśmiałam.
Pogawędziłyśmy jeszcze chwilę i na sale weszli siatkarze. Byli nad wyraz spokojni. Żartowałam. Jak zawsze im odwalało.
- Ej a słyszeliście to? Co robią lekarze w kuchni? Leczo - powiedział Igła i zaśmiał się ze swojego jakże genialnego suchara.
- Cool story bro. Please tell it again.- powiedział lekko znudzony Kosok.
- Ale co? Nie śmieszne?
Siatkarze popatrzyli na siebie i wybuchnęli śmiechem. A Krzysiu wypiął godnie klatę i szedł na przodzie bandy.
My z Kamilą słuchając ich rozmów chichotałyśmy głośno ale siedziałyśmy dość daleko więc żaden z Resoviaków nas nie rozpoznał.
- Halo to miał być zamknięty trening. Kto tu wpuścił te hotki?- powiedział jakże inteligenty libero.
- A w ryj byś nie chciał Iglasty?! Jeszcze mi tego brakowało żebyś mnie od hotek wyzywał!- wydarłam się oburzona.
- To trzeba było mówić że to Ty ,Natek. A nie śmiejesz się jak podniecona trzynastolatka. - zaśmiał się Krzysiek.
Chłopaki rozpoczęli trening. Zagrywki, przyjęcia, ataki. Aż w końcu zaczęli mecz.
- Maleństwo zapraszamy do nas. - powiedział Paul.
- Kpisz czy o drogę pytasz Lotman? - zmrużyłam lekko oczy.
A Paul podbiegł do mnie klęknął przede mną i powiedział.
- Natalio Szymańska czy uczynisz mi i mojej drużynie zaszczyt i zagrasz z nami mecz? - powiedział po czym uśmiechnął się tak że kolana mi zmiękły.
- Co Ty.. Dobra, przekonałeś mnie. Ale Kama też gra, ok? - uśmiechnęłam się do niego.
On wstał, kiwnął głową zgadzając się i wziął mnie pod rękę.
****
Heej :) Przerwa świąteczna? Czujesz to?
Przez to że mamy wolne będę starała sie częściej pisać dla Was :)
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia <3
Kocham Was,
Rudzielec.
Pierwsza!. <3
OdpowiedzUsuńhaha, Paul coś kombinuje.. hehe, jestem bardzo ciekawa rozwoju sytuacji. ;)
Wesołych Świąt. <3
Zapraszam na ósemkę : http://szczescie-spotyka-kazdego.blogspot.com/
Siatkareczkaaaa. :*
Hahaha :D Zobaczymy czy kombinuje.. :D
UsuńWzajemniee ;* <3
Rudzielec